czwartek, 21 lutego 2013

Prolog

Promienie słońca niczym sztylety wbijały się w moje ciało. Leżałam na piekielnie gorącym piasku, czując jak pali moje obolałe plecy. Nie mogłam się ruszyć. Gruby sznur na moich nadgarstkach i kostkach wbijał się w skórę, okaleczając je do krwi. Mój oddech stawał się coraz cięższy, poczułam jak moje płuca powoli odmawiają posłuszeństwa. Jeszcze chwilę temu rozpaczliwie próbowałam się oswobodzić, jeszcze bardziej raniąc sobie przy tym ręce. Teraz tylko czekałam. Aż moje ciało opętają dreszcze, a serce wyrwie się z piersi by zabić ostatni raz. Dziwne przeczucie zbliżającego się niebezpieczeństwa otrzeźwiło mój umysł. Pośród niemal namacalnej ciszy pustkowia usłyszałam szmer. Jak gdyby ktoś próbował się wydostać spod kopca piasku. Zmrużyłam oczy, oślepiona przez saharyjskie słońce, i lekko przekręciłam ciało. Wokół nie było nikogo. Tylko złoty pył i niekończący się błękit horyzontu. W pewnej chwili wszystko się zmieniło. Pod opuszkami palców poczułam drgnięcie. Nagle tuż przede mną z ziemi wyrósł mężczyzna. Ubrany w skórzany płaszcz z wysoko podniesioną różdżką. Nie miałam dość siły by się poruszyć, by cokolwiek zrobić. Nie widziałam jego twarzy, jednak czułam jego silną aurę, która ku mojemu zdziwieniu napawała mnie radością. Wierzyłam, że to ktoś, kto chce mi pomóc. Czarodziej zbliżył się i pochylił nade mną. Zdążyłam jedynie zobaczyć błysk srebrnego ostrza.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Kontynuacja opowieści o Allison i Syriuszu [click]

Niedługo pierwszy rozdział! 
Pozdrawiam.
F.